Drogi znikąd biegną pajęczyną
poprzez góry, lasy, przestworza
legendą szczęścia wabi kraina,
pocałunkiem je wita słona woda.
Nie zawsze cieszą innością lądy,
bezkres wód co chowa się w niebie
niesie los marzeń, zmienia poglądy,
wiarą modlitwy pomaga w potrzebie.
Mówią, że tu się kończy, inaczej zaczyna,
wolnością wiary kraj ten rozbrzmiewa
kościół z synagogą wojen nie wszczyna,
pięć razy muezzin, często dzwon śpiewa.
Hindusi handlowe talenty ćwiczą,
na rogu ulicy "nasze"delikatesy
gdzie dwie panie szeptem krzyczą:
brudasy!-dla inności źle życzą.
Wbijają sztylety spojrzeń w tłum kolorowy,
który wesoło baraszkuje-innością nie mąci,
a nasze dwie panie?-jątrzą swój świat nowy,
ich ideałów z piedestału nikt nie strąci.
Piszę szczerą prawdę-jak na spowiedzi,
awantury mi w głowie?-nie, ale cnoty,
a z troską myślę, co w nas złego siedzi?
Czy musimy padać, a obce nam wzloty?
Nie, nie musimy.....wzloty nie są obce.
Władysław Turczuk