Złota ikona
Wszystko zaczęło się dawno, bardzo dawno temu, w początkowej fazie chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Jest to luźna "zbieranina" dotycząca zasłyszanych opowieści przy kominku, przekazywanych z pokolenia na pokolenie na ziemi mielnickiej, położonej aktualnie w powiecie siemiatyckim w województwie podlaskim.
Dwunasty wiek krwawo zaznaczył się w historii tego regionu, pokrytego w ogromnej swej części lasami, zwanymi Puszczą Mielnicką. Dzikie hordy Tatarów, raz poraz pustoszyły te ziemie, uprowadzając w jasyr spokojnych mieszkańców. W celu obrony przed Mongołami, ludzie porzucali stare pogańskie obrzędy, przyjmując wiarę chrześcijańską, która przerwała proceder nawracania ludności ogniem i mieczem przez chrześcijan, czyniąc z nich sojuszników. To wschodni mnisi jako jedni z pierwszych dotarli na mielnicką i drohiczyńską ziemię budując cerkwie i drążąc pieczary i długie tunele, w których kryli się miejscowi chłopi w czasie najazdów wschodniej dziczy, a najgroźniejszymi byli przyszli sojusznicy, Litwini. Odziana w skóry hołota - jak ich nazywano, nie zostawiała po sobie kamień na kamieniu. Do dzisiaj wspomina się ich ze zgrozą, mimo, że upłynęły długie wieki. Najeźdźcy najchętniej łupili przybrzeżne osady dorzecza Buga, korzystając z transportu wodnego, jakim w tamtych czasach była rzaka. Prymitywne drogi lądowe i przesieki leśne były bronione przez miejscowe grupy uzbrojonych w siekiery i drągi chłopów, nie nawykłych do zbroinych potyczek z regularnymi wojskami, ale będących mistrzami w zbójeckim fachu, opartym na zasadzkach. W zamiarze cywilizacji tych terenów pierwsi mnisi obrządku bizantyjskiego, a więc Prawosławia, trafili tu z upoważnienia Bizancjum, poprzez Księstwo Kijowskie.
To oni podarowali tej ziemi, w imieniu dawnych religijnych władców dusz wschodu, Ikonę Przemienienia Pańskiego, czyli Spasa Izbawnika, wykonaną przez nieznanego bizantyjskiego mistrza -złotnika. Złoto pokolorowano nawierzchniowo specjalną jajeczną z żółtek farbą, zmieszaną z żywicą sosny podprawionej dymem ze świec. Był to komuflarz, który chronił bezcenny, sakralny obraz przed złodziejami i najazdami obcych, grabiących wszystko co im wpadło w ręce. To jedna z niewielu ikon wykonanych ze szczerego złota, która była symbolem wieczności chrześcijańskiego świata - była niezniszczalna. Czy odnaleziono którąś z tych świetych, złotych ikon zaczarowanych energią wiary w Boga, zwanego Bogiem biedaków? - tego nie wiem. Z obawy przed częstymi najazdami grabieżczymi na Mielnik w dwunastym, czy trzynastym wieku od południowej strony Buga, ogromnym wysiłkiem miejscowej ludności została usypana wysoka góra, na której pobudowano gród obronny. Również Ikona Spasa Izbawnika została ukryta w mielnickich niedostępnych lasach na Górze Grabarce, aby nie dostała się w ręce kolejnych władców grodu.
Trudne lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku; miałem wtedy trzy, może cztery lata, pamiętam je, jak przez mgłę zamurowaną czasem niepamięci. W mojej pamięci została scena z tamtych odległych lat, kiedy siedziałem za stołem w towarzystwie czterech wujków, na którym stały dwie ogromne gliniane michy; jedna napełniona była ziemniakami, a druga kwasem, który składał się z czystej, zimnej wody, okraszonej szczypiorkiem lub cebulą zasiloną do smaku solą. Wręczono mi drewnianą łyżkę i zaczęły się zawody w szybkości jedzenia - kto był zawsze przegranym w tym wyścigu przeżycia? - łatwo odgadnąć. Stało się to, co się stać miało w takich sytuacjach; wyrósł mi potężny brzuch, nogi się powyginały, chodziłem prawie na "kostkach", kolana wygięły się do środka, a w długich włosach bezkarnie baraszkowały wszy... tak wszy. Czytelnik domyśla się - dur brzuszny z braku podstawowych witamin, których na wsi zawsze jest pod dostatkiem, ale taki mądry to jestem teraz, a nie w wieku czterech lat. Ale zapamiętałem coś jeszcze, w każdym domu, na honorowym miejscu niewielkiej wsi R..........wisiała na ścianie barwna, piękna ikona Spasa Izbawnika. Przy takiej ikonie uczyła modlić się , moja ukochana babcia Julia. Mama zobaczywszy syna w takim stanie zabrała mnie z babcinej przechowalni. W moim przypadku przechowalnią była skrajna bieda. Jakoś wykaraskałem się z choroby. Nie dostałem wtedy kary śmierci od przeznaczenia, chociaż było ciężko.
W moją układankę życia wskoczyły następne lata, w których pamiętam siebie, jako pątnika na Górę Grabarkę wśród rozmodlonych tłumów. Zasłynęła ona z cudów uzdrawiania już od wczesnych wieków średniowiecza, a szczególnie wrył się w pamięć ludności 1710 rok, kiedy panowała epidemia cholery. Ci, którzy dobrnęli do tej góry wszyscy przeżyli. Tak jest do dzisiaj - wiara czyni cuda. O czym można przekonać się corocznie w dniach 18 - 19 sierpnia. Ale nie o tym chcę opowiedzieć. Szczegóły historii Prawosławnej Częstochowy, Grabarki, czytelnik z łatwością znajdzie w internecie. Przeprowadziłem własne śledztwo w moich młodych, pełnych energii latach.
- Gdzie się podziała złota ikona? - rozmyślałem, kiedy kilka razy do roku przemierzałem Górę Grabarkę w drodze do babci Juli.
- Dlaczego na tym pustkowiu jest tak dużo wyschniętych, starych studni?
- A może to wywietrzniki i wejścia do legendarnych, średniowiecznych tuneli, które wykopali poszukiwacze skarbów, ukrytych przez carskie tajne służby?
- Przecież był to średniowieczny, sławny skądinąd szlak bursztynowy. Przewożony z nad Bałtyku bursztyn był ważnym czynnikiem religijnych obrządków na dalekim wschodzie, aż do kontynentalnych Chin.
Przeprowadzałem własne śledztwo, wypytując starych gawędziarzy, którzy dawno już nie żyją, o dzieje tego regionu.
- Co z legendarnym tunelem łączącym dwa obronne, stare grody? - Drohiczyn z Mielnikiem; że ikona, ten symbol wiary, była ukryta gdzieś w starych grotach byłem prawie pewien - takie były domniemania bardzo młodego człowieka, jakim wtedy byłem, szperającego po wszystkich zakamarkach przeszłości.
- Czego szukali kolejni właścieciele tych ziem, rezydując w dawnych stolicach regionu? - Drohiczynie i Mielniku. Toż tam bieda, aż piszczy.
- Czego szukali tam Szwedzi, w czasie sławetnej wojny, zwanej "Potopem"?
- Czyżby chodziło im wszystkim, o transport wodny rzeką Bug; nie byłem przekonany.
Można zadawać tych pytań, o wiele więcej i dawać nie wiążące odpowiedzi w kolejnych opowiadaniach, ale kogo obchodzą niesprawdzone do końca ludowe przekazy "dziadków"? - sądzę, że nikogo.
Jestem tylko pewien jednego, że odkryłem tajemnicę złotej Ikony Przemienienia Pańskiego - widziałem ją niemal we wszystkich domach, w których w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku gościłem. Pewnie jest tak do dzisiaj na ścianie wschodniej Rzeczypospolitej, a szczególnie na ziemi mielnickiej, królują Ikony Przemienienia Pańskiego w domach jak dawniej.
Złota Ikona ukryta wśród tysięcy siostrzanych podobizn, wspomagana ogromną wiarą i żarliwą modlitwą, uzdrawia ciała i dusze. Ale to dla tych co wierzą, przez co każda jest prawdziwa - przez nią jest bliżej do Boga.
Władysław Turczuk