Wszyscy podziwiają plaże,
a ja w góry jadę,
jak misjonarz głośno marzę,
nie wiem czy dam radę.
Powędruję na brzeg rzeki,
z grizzli się przywitam,
on tam rządzi długie wieki,
więc o pstrągi spytam.
Troszkę mam przed skunksem stracha,
bo to chytra "bestia"!
Chętnie swym ogonem macha,
puszcza przykre bączki.
Pewnie spotkam Indianina,
czy mi nawywija?
Wypijemy mnóstwo wina,
będziemy drzeć "ryja".
Pierwszy raz zaliczam góry
więc głupoty piszę,
poszybuję w cud natury,
będę kochać ciszę.
Może złowię tam natchnienie,
które wierszem spłynie,
nieuchwytne odrodzenie
w sercu mym odżyje...
Turczuk