Między matką, a synem nastąpiła w rozmowie długa przerwa - napawali się radością spotkania. Tylko wentylacja szpitalna cichutko mruczała, tworząc idealną temperaturę w pomieszczeniu sterylnie czystym, w którym było mnóstwo karłowatych roślin w doniczkach - rodem z Chin. Wszystkie te mini drzewa, są pielęgnowane moimi rękami, to z nich między innymi czerpię energię - rzekł Mike. - Piękna egzotyka - Olga z ciekawością rozglądała się po niewielkim pokoju.
- A co to za kwiaty na tym zdjęciu? - to moje ukochane orchidee - zwane niekiedy kwiatami miłości, mam ich wiele w swoim ogrodzie - wyjaśnił syn.
Dlaczego są nazwane kwiatami miłości? - spytała Olga.
- To legendarny kwiat, który "w perfidnej" swej wersji przedstawia narządy rozrodcze kobiety - hodowcami tych " znakomitości"w większości są mężczyźni. Dziko rosnące trudno już spotkać. Najpiękniejsze odmiany rosną na niedostępnych bagnach, które kurczą się coraz bardziej. W egzotycznych narodach są składnikiem religijnych obrzędów, poszukiwane jako telizmany płodności... i kto tam wie, czego jeszcze.
Indywidualne okazy, wyhodowane przez wielbicieli tych kwiatów, kosztują majątki.Wydaje się, jakby swe piękno czerpały z energii miłości, od mężczyzn.
- No, ale... dlaczego ty je hodujesz, przecież na te kwiaty stać tylko milionerów? - spytała matka.
- Leczę nimi ludzi, mamo - na to mogę mieć środki finansowe, jakie tylko zechcę. Do drzwi moich pełnomocników na całym świecie dobija się setki największych koncernów farmaceutycznych, błagając o współpracę.
- Nie martw się mamo, jestem skromnym człowiekiem. Nikt nie widział jeszcze mojej prawdziwej twarzy. Moim bogactwem jest wiedza. Uczyłem się jej od największych mędrców na świecie - przygotowywano mnie na szefa loży wizjonerów - dodał.
- Nie mów o tym nikomu, bo więcej mnie nie zobaczysz, a ciebie wsadzą na oddział zamknięty - nikt ci nie uwierzy - rzekł syn.
Mike podszadł do swojego skromnego biurka, nacisnął na jeden z przycisków, za jego plecami ściana rozsuneła się, odkrywając średniej wielkości gabinet chirurgiczny - taki, jakie mają lekarze tej specjalności na całym świecie, do małych zabiegów.
Nadwrężona nadmiarem wrażeń, choroba Olgi dawała znać o sobie. Potworne bóle głowy powracały falami niedyspozycji. Organizm domagał się silnych środków uśmierzających, w postaci narkotyków.
- Co ci jest mamo? - jak z drugiego świata usłyszała pytanie syna.
- Olga zapadła w nicość niepamięci.
Tymczasem Mike umył starannie ręce w specjalnej mieszaninie soli odkażającej, następnie nacisnął na niewidoczny przycisk przy biurku. Sufit gabinetu rozsunął się bezszelestnie, ukazując skomplikowaną aparaturę do wykonywania bezkrwawych operacji. - Zrobię to ręcznie - powiedział połgłosem - przecież to moja matka.
Ułożył matkę na twardym operacyjnym stole. Zdjął perukę z jej głowy, na której nie było nawet jednego włoska - wszystkie zżarła chemioterapia. Biedna mama - pomyślał.
Przez długą chwilę stał bez ruchu z opuszczonymi rękami, z dłońmi skierowanymi na zewnątrz, chwytając niewidoczną energię i magazynujac ją w punktach Neptuna, w ostro zarysowanych "kołach wizjonera". (koło wizjonera, bardzo rzadko zarysowany na dłoni, znak świadczący o nadprzyrodzonych zdolnościach właściciela rąk...)
Mike podszedł do głowy matki - dotknął prawą ręką jej czoła, wsłuchując się w funkcjonowanie mózgu - prawy płat, pomyślał.
- Z niewidzialnej skrytki wyciagnął specjalny przyrząd,który przejął rolę operycyjnego stoła unieruchomiając ciało od tułowia w górę. W otworze w blacie wystawała tylko głowa, od nosa w górę.
Olga była gotowa do operacji.
Mike długo masował ręce, a szczególnie środkowy palec prawej ręki, który jako jedyny z palców był nosicielem energii. Następnie zarysował im koło, dotykając skóry czaszki. Zdjął górną jej część - ukazały się zwoje mózgu, ukrwienie i układ tkanek na wierzchu, a wśrodku chore miejsce, na szczęście mózg nieuszkodzony - pomyślał.
Mike starannie wyczyścił miejsce z chorych tkanek. Wszystko robił swoimi palcami, oddzielając chore tkanki siłą energi, bez bezpośredniego kontaktu, bez krwawienia pacjentki.
- Będziesz żyć mamo - mruknął po skończonej operacji, Mike.
Olga przebudziła się, po godzinnej śpiączce - co ja tu robię, doktorze? - czuła się dziwnie lekko. Zbadałem panią, chemioterapia się przyjęła - jest pani zdrowa jak koń.
Podobał się jej ten lekarz, szkoda że taki młody i Hindus - pomyślała.
Wydawał się taki znajomy. Olga straciła pamięć.
Władysław Turczuk