Szpital
Znów napiszę o szpitalu,
tam się przyszło mi warować
gdzie warczały złe zarazki
- stepowały chorych wrzaski!
Wiem, że pisać nie wypada,
ale jestem bez humoru
- pasłem oczy doktorkami
urzeczony ich mowami.
Wpadł na oddział ordynator,
siema Walter, podał grabę;
wszystko dobrze, szepnął w biegu,
pomknął jak koń na wybiegu.
Za nim sfora pomocników
udawała, że go słucha
- biedny pacjent "kona" z bólu,
a doktorów tu jak w ulu.
Operacja się udała,
ale pacjent, czy wytrzyma?
Skromna mała pielęgniarka,
karmi chora jak kucharka.
Zastrzykami mnie pociesza,
wiedzą dzieli się z chorymi.
Doktor Piłat umył ręce
zniknął z oczu mych naprędce.
Chora jęczy coraz głośniej
na kawałki rwie me serce
- przekonuje, że umiera
...tylko, do mnie to dociera.
Władysław Turczuk