Drzwi bezszelestnie zamknęły się za chłopcem. Wilk niespodziewanie wycofał się, w czeluść księżycowej nocy. Mądrala został sam, zdany na łaskę i niełaskę tajemniczych mieszkańców skalnego domku. Wrażeń było jednak zbyt dużo, jak na piętnastoletniego chłopca.
Łzy grubym strumieniem popłynęły z jego oczu, zostawiając "rzeczne drogi" na brudnych policzkach chłopca i rozpływając się w poszarpanej, dziurawej koszuli.
Nasz bohater był bezbronny.
Przez mgłę łez, w blasku woskowej świecy, rzucającej upiorne cienie, zobaczył siedzącą na ławie, przy długim stole bardzo starą kobietę.
Mądrala zamarł w bezruchu, przerażony zaistniałą sytuacją. Przez chwilę, starli się ostrzami spojrzeń . Chłopak poczuł się pokonanym. Niewidoczny uśmiech, rozświetlił oczy staruszki.
Bez słowa, wskazała Mądrali miejsce obok siebie.
Kiedy usiadł - ciągle milcząc, pochyliła się troskliwie nad jego mocno pokaleczonymi stopami.
Z otwartych ran, sterczały kolce,"podarowane na pamiątkę" przez mijane po drodze krzewy. Chłopak poczuł ból i zmęczenie. Płynąca z ran krew, utworzyła sporą kałużę na drewnianej podłodze.
Mądrala stracił przytomność.
Nie widział dziwnych zabiegów, jakimi leczyła jego stopy staruszka, jak dotykiem czyściła rany, które natychmiast się goiły.
Nie widział chłopaka w swoim wieku, który wniósł do pokoju ogromną, glinianą michę pełną gorącego, pachnącego jadła i pajdę czarnego jak noc chleba.
Nie wiedział, ile czasu trwał w nieświadomości, ale kiedy się obudził, nie czuł już bólu, był wypoczęty, jakby koszmary podróży nie istniały.Zdumionym wzrokiem omiótł parę razy pomieszczenie, w którym się znajdował.Było niepodobne, do tego jakie pamiętał.
Stół z czerwonych, nieheblowanych desek, nakryty białym obrusem stwarzał "swojskie" wrażenie. Ławy w tym samym kolorze drewna, lśniły czystością. Oświetlenie z sufitu, dawało imitację pogodnego dnia, wprawiając w dobry nastrój. Wszędzie surowy porządek, kilka drewnianych stołków, puste półki.Tylko przeciwległa ściana, była podobna do ogromnego ekranu.
Staruszka siedziała w tym samym miejscu - jak pamiętał, wskazując ruchem głowy, ogromną michę pożywienia. Nie spuszczała wzroku z chłopca.
Był bardzo głodny, toteż szybko oprożnił jej zawartość.
-Gdzie ja jestem, kim ja jestem, dlaczego nic nie pamiętam?... padały pytania.
-Wszystkiego dowiesz się za chwilę chłopcze - odezwała się staruszka, głaszcząc go uspakajająco po rękach. Mimo podeszłego wieku, głos jej był dźwięczny i miły - napawał otuchą.
Popłynęła opowieść tak niesamowita, że chłopak słuchając, nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa.
-Jestem twoją prababką chłopcze - w innym równoległym wymiarze czasu, trafiłam do tej krainy duchów, po swojej cielesnej śmierci, ja istnieję, zwróciłam tylko swoje ciało ziemi.
To jest życie, po życiu. Twoje kłopoty zaczęły się po "wylądowaniu" na brzegu rzeki, która zwie się Rzeką Duchów.Natomiast, o wcześniejszym twoim życiu nie mogę nic powiedzieć, bo musiałbyś natychmiast wrócić do swojej przeszłości, zapominając o teraźniejszej przygodzie. Kiedy, tylko przyszedłeś na świat, zawsze tobą się opiekowałam, bo taka jest rola tych, co zeszli cieleśnie z tego świata.
-Zacznijmy od chwili, kiedy obudziłeś się na brzegu wielkiej rzeki-ciągnęła staruszka. Cały czas byłeś pod moją opieką.
To ja stworzyłam tęczowy raj, w twojej wyobraźni, po to abyś niezwłocznie wyruszył w dalsza podróż, a zarośnięty golas, strachem przyśpieszył twoją wędrówkę wzdłuż brzegu.
Łódź i połamane wiosła, to też nie przypadek - do raju dopłynąć nie mogłeś - jeszcze nie teraz.
Twoje zadanie, to nie siedzenie bezczynnie, w krainie lenistwa, zwaną rajem. Burza, którą przeżyłeś, to tak zwana burza śmierci. Zawsze pojawia się, jak ziemski śmiertelnik próbuje przekroczyć Rzekę Duchów - topiąc intruza.
Ty miałeś szczęście, być pod dobrą opieką.
Po tęczowej krainie niebios, zobaczyłeś las deszczowy, w którym mieszkają prehistoryczne zwierzęta. Buszują sobie one, między piętrowymi drzewami, w wiecznej białej mgle, bez przerwy walcząc o przetrwanie. Kraina ta oddziela dwa bliźniacze światy, których władcami są: pierwszego dobry Bóg, a drugiego zły Anioł szatan.
Ostatnia kraina, którą poznałeś w swej rzecznej podróży, to dawna kraina zła.
-Dlaczego dawna? - zapytał Piąty.
Otóż, ostatnimi czasy władca podziemi, ( niech bedzie piekieł) chce poprawić swój zły wizerunek, wysyła swych przedstawicieli, w różne wymiary czasu ziemskiego, aby zniszczyć tych, którzy wymknęli się z pod kontroli, siejąc zło i pustosząc ziemię.
Wilkiem, który cię prowadził, to byłam ja...
Staruszka przerwała opowiadanie, długo przyglądając się prawnukowi - dając jednocześnie mu czas na pozbieranie myśli.
-Ale jaka jest moja w tym rola?...dlaczego zostałem porwany, dlaczego zabrano mi moją przeszłość? Posypały się pytania.
-Otóż - chłopcze zostałeś wybrany do specjalnej misji, stworzonej przez dwóch władców.
Niekiedy łączą oni siły, aby pokonać uzurpatorów sięgajacych do władzy nad mocami niebios i piekieł. To są bardzo rzadkie przypadki, kiedy jednoczą siły, ale jak widać bywają. Do wykonania tej trudnej misji, między innymi wybrano ciebie, po konsultacji władców - to ogromny zaszczyt-dodała cicho staruszka.
Wśród niezliczonej liczby duchów odnaleziono mnie, twoją brababkę, jako najbardziej kompetentną osobę, wśród długiej listy naszych przodków, do opieki nad tobą.
-Posiądziesz tajemnice i moc, jakiej nie ma żadna ziemska istota, będąc jednocześnie człowiekiem. Posiądziesz moc niebios i piekieł. Oczywiście nigdy nie dorównasz ich władcom.
Ale zanim to nastąpi przejdziesz piekło nauki madrości, nieba i piekła. Nauczycieli będziesz miał, najlepszych z najlepszych.
-Jesteś "synu" wybrańcem, jestem z ciebie dumna, że znalazłeś się w grupie najwyżej ocenionych ludzkich istot przez dwa antagonistyczne światy-zakończyła kobieta.
-Ty będziesz zmieniać świat, zaczynasz nowe życie-dodała, krasząc swoją pomarszczoną twarz promiennym grymasem, zwanym uśmiechem. Natomiast z jej oczu popłynęła symfonia matczynych uczuć.
Władysław Turczuk