Było to wtedy, gdy lud biegał na golasa,
nie istniała jeszcze rządząca światem rasa
władcą w tym czasie był Wiatr Północny,
chciał zawładnąć zimą, czuł się wszechmocny.
Mieszkał on w górach i chciał być groźny,
pohukiwał, straszył....ale nie mógł być mroźny,
porwał więc zimę - mroza zakuł w kajdany
- od tej chwili na wiatr, lud był zdany cały.
Wiatr Północny śniegiem sypie teraz w oczy,
napędza chmury, deszczem ciała moczy
mizdrzy się przed zimą, komplementy prawi,
a mróz zazdrosny, aż się złością dławi.
Aż pewnego razu - wiatr się bardzo cieszył
do rodziny wichrów z wizytą się spieszył,
a mróz i zimę zamknął w lodowej krainie
zapomniał, że zima wśród lodów nie zginie.
Wiatr hulał beztrosko ze swymi braćmi
jeńcy czekali, aż wino rozum mu zaćmi,
wtedy mróz zmroził drzewne kajdany
- pękły z hałasem - do dzisiaj on znany.
Mróz wziął za rękę bardzo bladą zimę
chuchnął...i Ziminka dał jej na imię,
gdy Wiatr Północny wrócił w góry
inne rządziły tam prawa natury.
Ziminka zrodzona z chuchnięcia mrozu
sypała bielą śniegu z małego wozu,
gdzie się tylko ta trójka pojawiła
dywanem pięknym wkoło ścieliła.
Wiatr Północny pędził rozgniewany
straszył i wyciem obwieszczał plany,
wracajcie! - bo wszystkich zamrozicie!
Czy napewno dobrze mnie słyszycie?!
Tak do końca świata pozostanie pewnie
zima przed wiatrem karku nie zegnie,
a Ziminka będzie gwiazdkami sypać śniegu,
aż wiosna ich zmusi do szybszego biegu.
Rodzina wędruje w trójkę po świecie
zwiemy ich zimą, ale o tym już wiecie,
za nimi wiosna, dumnie z tyłu kroczy,
topi śniegi i lody, kwiatami zauroczy.
Władysław Turczuk.