Mądrala nie zadawał pytań, czekając na ciąg dalszy opowieści. Spuścił nisko głowę, a na jego twarzy malowała się bezradność.
Zrozumiał, że był zdany na łaskę i niełaskę nieznanych mu mocy.
Staruszka w milczeniu podniosła się zza długiego stołu.
Długo w jego uszach brzmiały jej ostatnie słowa; "ty będziesz zmieniać świat, aby stał się lepszy". Po chwili milczenia, która zdawała się chłopcu wiekiem, ciagneła swą dziwną opowieść, kontynuujac wędrówkę po zewnętrznej stronie stołu. Jej słowa z trudem docierały do skołatanej wątpliwościami głowy Mądrali. W tym miejscu - mówiła staruszka znajduje się brama do piekieł, tutaj w labiryntach tych rozległych gór zbierają się energie nagromadzone przez istoty ziemskie, które ulatują z ciał po śmierci.
Jest to inny wymiar czasu nieznany dla człowieka.Ty będziesz jednym z niewielu istot ziemskich, które poznają te tajemnice. Przez pięć długich lat przygotowywany do powrotu na ziemię, która funkcjonuje w paru wymiarach czasowych. Człowiek do tych wymiarów czasowych powraca niekiedy w podświadomości, w snach, lub nagłych olśnieniach i zwidach z wrażeniem, że zna miejsca w których nigdy nie był.
Staruszka przerwała opowieść patrząc głęboko w oczy chłopaka, który miał wewnętrzne odczucie, że grzebie w jego myślach, sprawdzając każdą komórkę ciała - niesamowite, pomyślał.Wiedział, że nie tylko czyta ona jego myśli, ale wyprzedza tok jego rozumowania. Nie musiał mówić - wiedziała wszystko, wyprzedzając jego błyskotliwy umysł. Dobrze, że wiesz mówiły jej oczy. Tutaj jest fabryka mądrości - kontynuowała, fizycznej siły, sprytu, odwagi i nauki.
Wszystkie twoje emocjonalne uczucia - wymienię tylko niektóre, te najbardziej znane jak: miłość, nienawiść, radość, strach, żądza, litość, itp. zostaną zamienione w wielką mądrość. Nauczysz się je kontrolować według potrzeb. Będziesz niezwykle długowieczny, ale nie nieśmiertelny, wymieniajac stare, zużyte ciało na nowe. Twój umysł pozostanie nietknięty przez czas.
Niestety, ale przyjdzie taka chwila , że zechcesz połączyć się duchowo ze swymi przodkami, zmęczony trudami ziemskiego życia. Dodam, że dostaniesz swój numer - imię, jako indentyfikator, a znajdując się wśród ludzi będziesz mógł zmieniać imiona i osobowość według potrzeb misji i wymiaru czasowego.
Po pięciu latach niezwykle intensywnych nauk i ćwiczeń, gotów do spełnienia swej niezwyklej misji, zostaniesz skierowany do odpowiedniej przestrzeni czasowej.
Tyle mogłam ci powiedzieć.Prześpij i zastanów zanim dasz mi odpowiedź, że wyrażasz zgodę na pozostanie tutaj i naukę. - Lub odpowiedź negatywną, że chcesz wrócić do przeszłości; - wtedy zapomnisz o swojej przygodzie, a życie twoje będzie toczyć się utartym, starym trybem.Wypowiadając te słowa staruszka zniknęła, wtapiając się w najbliższą ścianę. Zamyślony Mądrala długo siedział bez ruchu. Z jego gardła wydobyło się zdecydowane... tak!!! - Wiedział kto go usłyszy.
Mądrala został sam, ale tylko na moment. Nie wiadomo skąd pojawił się chłopak w wieku naszego bohatera. Milcząc, przeprowadził przez niewidzialne drzwi swego nowego kolegę do skromnej sypialni. Nie zamieniwszy ani słowa zniknął tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Mądrala odczuł wielkie zmęczenie. Szybko rozebrał się, z wysłużonego przyodziewku, rozglądajac się za łazienką. Najwyrażniej ktoś odgadywał jego myśli - ściana rozsunęła się ukazując małą wnękę - łazienka domyślił się chłopiec. Wykuta w jednolitej skale o idealnie gładkim kamieniu stwarzała wrażenie ponadczasowej. Kiedy Mądrala znalazł się na środku pomieszczenia ze ścian wysunęło się całe wyposażenie łazienki wraz z potrzebnymi do toalety, przyborami i piżamą do spania.
Po wieczornej toalecie chłopiec położył się do snu na skromnym , twardym łóżku. Natychmiast usnął wprowadzając ciało i umysł w strefę spokoju i nieświadomości.
Obudził się w świetle dnia mając wrażenie, że przespał pół swojego życia. To co zobaczył przerastało jego zmysł poznawczy: - okna...nie było okien, nie było drzwi...a mimo to widział góry i porośnięte lasem świerkowym stoki. U podnóża gór gęsta mgła kryła jakąś tajemnicę. Wysoko w dali zobaczył ośnieżone szczyty, rozrzucone wkoło wulkanicznej majestatycznie potężnej góry, z której unosił się ledwie widoczny dymek. Wygląda jak królewna - pomyślał chłopiec. Faktycznie podgrzewana wewnętrznym ciepłem wyglądała pięknie pokryta kolorową, podzwrotnikową roślinnością.Kiedy zbliżył się do miejsca gdzie powinna być ściana zderzył się z niewidoczną przeszkodą, nabijając sobie guza. W tej samej chwili za jego plecami rozległ się głośny, wesoły śmiech, w którym nie dopatrzył się krzty ironii. Odwrócił się błyskawicznie na pięcie gotowy dla odparcia ataku nieznanego przeciwnika. Wielkie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył przed sobą chłopca, który wieczorem zaprowadził go do sypialni. Podali sobie ręce nie przedstawiając się - pewnie nikt nie pamięta tutaj swoich imion pomyślał Mądrala, a głośno bąknął - cześć! Chłopiec był okryty dwuczęściowym strojem - marynarkę i spodnie, o kolorze popadającym w czerń, szarą koszulę, a zamiast krawata zwisała niebieska wstążeczka. Na nogach miał mocne górskie buty. Zdecydowanym ruchem wskazał na krzesło gdzie przewieszona przez oparcie czekała nowa odzież, a obok stała dumnie para mocnych butów.
- Pozostało nam niewiele czasu, mamy stawić się na pierwsze spotkanie gdzie zostanie wyjaśniony cel naszego "porwania" - powiedział nowo poznany kolega wspólnej niedoli.
Wszechwładna, wieczna zieleń. Ukryte w ocenie białej mgły tajemnice zwrotnikowej dżungli wydawały odgłosy przetrwania. Były to odgłosy agonii, radości, nawoływania znane w świecie zwierząt i ptaków...chociaż nie tylko.
Mądrala uważniej przyjrzał się swoim kolegom- dwaj mieli taką samą karnację jak on. Czwarty był Afrykaninem, czarnym jak mahoń. Ostatni z piątki to wysoki Azjata, o skośnych oczach i żółtawej cerze - robił wrażenie jakby wiecznie chorował na malarię, chociaż był zdrowy jak ryba.
Przedstawiciele tajemniczych mocy doskonale wiedzieli kogo wybrać do swych misji - pomyślał chłopak. Wszyscy prezentowali najwyższą formę psyhiczną i fizyczną.
Uwagę chłopców przykuł malutki strumyk szeleszczący wśród głazów między którymi rosły rozłożyste stare drzewa. Drogę do niego zagradzał przewieszony między drzewami ogromny prążkowy konar. Spragnieni młodzieńcy bez słowa zbliżyli się do przeszkody w celu jej usunięcia - kiedy usłyszeli za sobą rozkazujący ton -stać nie ruszać się!!! Za ich plecami stał ich przyszły nauczyciel. Ominął niespiesznie chłopców - leniwie zbliżył się do przeszkody, która ożyła kryjąc swoje olbrzymie, długie cielsko między krzakami.
- To zaprzyjaźniona Anakonda - wyjaśnił przewodnik zdumionym chłopcom.
Sniadanie gotowe - rzekł opiekun zbliżając się do niewidocznej groty - rozsunął tropikalny gąszcz, za którym pokazało się wejście w głąb góry.
Po wejściu do środka chłopcy nie mogli uwierzyć własnym oczom - na ogromnych zielonych liściach rozłożonych na środku pieczary tkwiły smakowitości oświetlone przez ogromne świece tkwiące w ścianach.
Wkoło rozchodził się smakowity zapach barwnego śniadania, mogący zaspokoić potrzeby iście królewskiego podniebienia. Brak było tylko jakichkolwiek trunków, za to nie brakowało różnorakich napojów jakie produkowała dżungla. Mądrala wiedział, że cała "wyżerka" to produkty tych rozległych gór, lasu deszczowego i nieznanych dla chłopców dalszych rejonów tego dziwnego, czasowego wymiaru świata.
Po śniadaniu chłopcy udali się na zewnątrz pieczary - ale innym wyjściem. Pod nimi roztaczała się panorama lasu nad którym krążyły chmary ptactwa, a wierzchołki drzew - olbrzymów tkwiły wysoko w chmurach nad którymi świeciło słońce. W wyniku rozszczepienia światła powstały miedzy chmurami "przepaście" świetlne, tworząc bosko kolorowe efekty.
- Czas wracać - przerwał im głos pryncypała. Tak szybko? Nieśmiałe protesty chłopców nie zrobiły żadnego wrażenia. Sprzątanie!!! Kiedy chłopcy wrócili do "pieczary śniadań"- nie wierzyli własnym oczom.
Totalny bałagan. Resztki dziwnej żywności porozrzucanej wkoło stwarzały wrażenie jakby tu biesiadowali ludzie pierwotni. W szczelinach skalnych ścian zamiast świec tkwiły grube bambusowe kije.
Chłopców ogarnęły mdłości. To co zobaczyli przerastało ich sposób rozumowania. Wszystko wskazywało , że czas został cofnięty w wymiar człowieka pierwotnego.
Mądrala spojrzał na opiekuna. Uwadze jego nie umknął prawie niewidoczny grymas uśmiechu w nieprzeniknionych diabelskich oczach.
Władysław Turczuk