Zawierucha dziejów
Wśród wysokich, wiekowych sosen ścieżka się wiła,
ona pradawny, kamienny dworek ze wsią łaczyła,
wkoło dworku, stare parki przez duchy strzeżone
legendami straszą nocą śmiałków, ciągle jeszcze one.
Wysoko leniwe, czarne chmury wcale się nie spieszą
- tworzą łzawą pogodę, z której ślimaki się cieszą,
biegają, po starych zarośniętych ścieżynach
- niosą się śpiewne oklaski z trybun w jarzynach.
Stary gajowy, przed śmiercią łzy gorzkie ronił,
że okrutny system takie piękno, roztrwonił,
którego przez długie życie bronił i pilnował
- dziś zmarł, dołączył do tych, co z nimi balował.
Jesiennej ciemnej nocy, kiedy mgła tuliła duchy,
one w żywych świecie dodawały otuchy
- w kamiennym dworku ich zjazd w nocy się odbywał,
na cześć strażnika parku, co do nich przybywał.
Zegar prawdy rzeźbił w głowie opowieści i legendy,
sprawdzałem przeszłości czasu minionego błędy,
przez okna kamiennego dworku stare duchy widziałem
- tańczyły pary przy muzyce której nie znałem.
Kiedy patrzyłem na duchy z otwartą buzią,
pojawiła się piękna kwieciarka z białą różą,
wiatr szeleścił jesienią - ona mnie całowala,
smutne tańczyły pary, a orkiestra historię grała.
Raptem brama chmur rozwarła swe wschodnie wrota
- kulturę i zwyczaje zalała gwiaździsta hołota,
wzieła w niewolę, aż na na koniec świata
mojego dziadka,do którego ma pamięć ulata.
Starych drzew niewiele, ścieżka wśród nich się wije
- rządzi nowe pokolenie, stare od dawna nie żyje,
o starych parkach zapomniano, jest ich mało,
prawdziwych patriotów też niewielu zostało.
Ideały zostają... i te drogi kręte,
po świecie rozsiane, do niewoli zmian wzięte
- "wolnością skażone", błądzą wspomnieniami
- powoli w zapomnieniu, umierają latami.
....................................................
Daleko na końcu świata nad wielką, ściętą lodami syberyjska rzeką,
- wróżyła ona śmierć w nieludzkim systemie odmrożonym kalekom
- to mój dziadek, tam umierał, ropiejące nogi owijał starymi onucami,
zasiane przez bezradność myśli, tłukły sie w głowie czarnymi chmurami.
Pierwszej młodości już nie był - w ojczyźnie dzieci zostawił,
zone i skrajną biedę - najbliższych tragedię w myślach trawił.
Czas smutku nie leczyl - bał się o przyszłość rodziny; dzieci i żony.
Zostały wspomnienia więźniów; umrę, mówił do nich zmartwiony.
Daleko na końcu drogi, w słońcu iskrzy się inny świat; świat lodowy.
Tajemnicą dziejów napiętnowany - tam usypane z łez ludzkich groby,
niewidoczne dla "tych" bez serc,każdy zapomniany, bezimienny,jedyny
- błąka się z wiatrami po dzikiej krainie, za który nikt nie ponosi winy.
Tylko wnuk o nim pamięta, przez kwiaty pamięci grób odświeżony,
wspomina dzieje dziadka i myśli, z troską o przyszłości - zmartwiony...
Władysław Turczuk