Kogut zwany Sołtysem przechadzał się po swoim podwórku z niepokojem kręcąc głową ozdobioną pięknym, czerwonym grzebieniem, który błyszczał jak wypolerowany. Słońce uśmiechało się nieśmiało, nie będąc pewnym rozkapryszonej wiosny, która zaczęła sadzić kwiaty zbyt późno, a Wielkanoc tuż, tuż.
Świąteczne emocje żywiły nadzieją, każde żywe stworzenie czuło to, zakodowane kodem życia przez Boga. Sołtys dobrze o tym wiedział. Jego kadencja już się kończyła w tej malutkiej osadzie, gdzie raptem było dwadzieścia prymitywnych ludzkich społeczności, w których populacja kur niewielka. W każdej zagrodzie kogut był niekwestionowanym władcą, rządzącym swoim stadkiem w bandycki sposób, podbijając też serca, co urodziwszym kurom u sąsiadów. Sołtys natomiast to władca wszystkich kur i kogutów na wsi, a nawet innego ptactwa na poszczególnych podwórkach. Aktualny szef, był już dwulatkiem i czas było odejść na emeryturę. Och, żeby wywalczyć jeszcze to zaczarowane jajko!
- Trudna sprawa - myślał zafrasowany.
Było to dawno, bardzo dawno temu. Nikt już tego nie pamięta. Koguty żyły jeszcze między sobą w idealnej zgodzie, nie wszczynając awantur.
- Kwa, kwa -zaczepiła koguta kaczka z podwórka - wiedziała w czym rzecz. Zostaniesz moim narzeczonym, to ci pomogę - rzekła.
- Zniosę czarodziejskie jajo, które będzie najtwardsze w czasie wyborów kurzego władcy.
- Niech będzie - zgodził się bez namysłu zagadnięty Sołtys.
Nadeszły Święta Wielkanocne. Odwieczna tradycja stukania się jajkami, przyniosła zwyciestwo z zagrody koguta o pseudonimie Sołtys, który został kurzym władcą na następną kadencję w malutkiej osadzie. Ciąg dalszy niniejszej historii nastąpił bardzo szybko. Sołtys mając władzę zostawił swoją narzeczoną, tłustą kaczkę, zajmując się i opiekując pokaźnym stadkiem swoich kur. Zazdrosna kaczka rozkwakała wyborcze oszustwo, że najtwardsze jajko, nie było kurze, a kacze. Wybory zostały unieważnione. Od tej pory, każdy kogut pilnuje swego podwórka, a kaczki tworzą odrębną ptasią społeczność, wypędzani przez kogutów, ze względu na czystość kurzej rasy. Natomiast ludzie dokładniej sprawdzają jajka i wybierają swego przewodniczacego, nazywając go sołtysem, na cześć romantycznego, dawnego koguta. Tak zostało do dzisiaj. Możecie mi wierzyć lub nie, ale łatwo to sprawdzić na własnym podwórku.
Turczuk