Czerwony kur wciąż ogniem lawy piał
przeszkody po drodze wszystkie topił,
a wiatr potężny z nad oceanu wiał
na umęczoną ziemię deszczem kropił.
Niebiosa swoje zbierały siły
rozwarły się niebiańskie przestworza,
pokraczne upiory wkoło się wiły,
kolorami tęczy jaśniała zorza.
Wszyscy święci na niej zasiedli
ziemski turniej ze smutkiem śledzili
piekielne moce do zagłady wiodły,
tych, którzy na nie zasłużyli.
Chmury czarne ziemię spowiły,
dymy wysoko wieści niosły
oczami boskiej świty patrzyły,
a zastępy piekieł wciąż rosły.
Wiara już swoją mocą nie broniła
promieniami tęczy osnuta,
moc ciemności spustoszenie czyniła
z podłości w piekle wykluta.
Powoli noc ziemię otuliła,
za kotarą chmur nie widać słońca,
a Rada Nieba nic nie robiła
-agonia ziemi dobiegała końca.
Władysław Turczuk