Zamarło wszystko w ciszę wsłuchane
coś strasznego w pobliżu skrada,
poczucie strachu sieje nieznane,
wiatr tajemnice drzewom opowiada.
Żaglami liści cichutko szeleści,
spełnia z naturą boskie wyroki
daleko roznosi niedobre wieści
przetłumionym echem grzmią gór stoki.
Ludźmi pokryta pstrokata plaża
matczynym gestem piaskami całuje,
na dziwną ciszę człowiek nie zważa
słońce promieniami wszystkich raduje.
Ocean szumem sielankę dopełnia,
w górze mewy niespokojnie krzyczą
powoli przeznaczenie swą rolę spełnia
potężne moce swe muskuły ćwiczą.
Ssak krwiożerczy ziemię pustoszy,
rzuca na szalę prawa przyrody,
aby zażyć najwięcej rozkoszy
zatruwa powietrze, lasy i wody.
Do nieba modły fałszywe płyną
o zwycięstwo nad ziemią proszą,
w przestworzach nieba wysoko giną,
bo często one obłudę głoszą.
Potężnego miasta wody stopy liżą,
oczodołami okien domy plaże śledzą
do pierwotnej natury nigdy nie zniżą,
że są martwe, jeszcze nie wiedzą.
Cisza - szczęście na pstrokatej plaży
z głębi ziemi dochodzi westchnienie,
słońce coraz mocniej z góry praży
- słychać już tylko potężne dudnienie...
Głucha cisza i bezkresna woda
znikły "mury obronne "człowieka,
tak się skończyła długa przygoda,
czas znów tysiącami lat ucieka.
Turczuk