Miasto biedaków
Wysoko nie dryfuję
po wielkich miastach,
ulicami się snuję,
tarzam się w kontrastach.
Odgrodzeni od rzeczywistości,
złączeni biedy solidarnością
inaczej przeżywają radości,
straszą przechodniów innością.
To ludzie z krwi i kości
- mają w sercu też Boga,
wierzyli w barwach ufności,
a teraz zżera ich trwoga.
Obrzęknięte z zimna ciała
jakże często okaleczone,
tyle im Ameryka dała,
za wózkami są wleczone.
Pochwalne hymny w świat ulatują,
sukcesy rozsławiają
pod "swoim" niebem dobrze się czują,
bogactwa rozmnażają.
Reszta to zbędni nieudacznicy,
lichwiarz im pomaga
- chociaż, są bardzo pracowici
czeka ich zniewaga.
Zimno, pod ścianą skuleni bezdomni
jak zaraza mijani,
niechciani - zapomną o nich potomni
- oni na siebie zdani!!!
Mogę tylko wysupłać dolara,
nadziei wesprzeć słowem
życzyć, aby pomogła wiara
Nowy Rok niebawem.
Władysław Turczuk