Dreszcz wstrząsał ciałkiem drobnym
- oczy szeroko otwarte,
był do "zwierzątka" podobnym,
łzy płynęły strumieniem zwartym.
Gdzieś daleko śmiechy dzieci
- chłopiec tego nie słyszy,
za oknem muzyka leci,
on płacze, ciężko dyszy.
Swój żal do świata chowa głęboko
- życie mu nic nie dało,
łzy padają wkoło szeroko
jakby poduszki było mało.
To dziecko skłóconej rodziny
- tata w Ameryce gdzieś "bryka"
mama spędza upojne godziny,
a dziecko ludzi unika.
Kto go zrozumie, kto pocieszy?
- nikt do serca nie przytuli,
on się dzieciństwem nie nacieszy
- miłość go nie otuli.
Wiosna upojnie rozkwita
- wkoło bawią się dzieci,
do niego nikt nie zawita,
słoneczko mu nie zaświeci.
Swój świat mozolnie buduje
- nikt mu w tym nie pomaga,
on przyszłość swoją rujnuje
dla cywilizacji to zniewaga.
Turczuk