Krzak głodu
Głodne lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte dwudziestego wieku, wryły się na zawsze w pamięć Mikołaja, kształtując w jego psychice bliską przyszłość,która wydawała mu się tak daleka. Pamięta do dzisiaj, pierwszą słodycz cukru, który rozsypał na klepisku podłogi, krytego słomą dwurodzinnego domu mieszkalnego.
Tam przeżył najszczęśliwsze lata swojego żywota.
To w tych ciężkich czasach "społecznej sprawiedliwości" milicja ludowa zamiatała polskie, wschodnie podwórko swoich rubieży. Nie mogąc udowodnić patriotom przestępstwa, odbijano im nerki - bito przez mokrą, grubą szmatę nie zostawiając śladów... i wypuszczano na wolność, z piętnem złodzieja - bandyty.
- Mam pół roku życia... mówił szeptem do żony Olek - trójka małych dzieci spała w sąsiednim pokoju; w tym najstarszy, pięcioletni Mikołaj.
- Znów mnie bili, mam uszkodzone nerki, wątrobę - pluję krwią.
- Trzeba ich zaskarżyć - powiedziała cicho żona, Maria.
- Nie waż się tego robić! - zemszczą się na naszych dzieciach i tobie, wysyłając was z długoletnim wyrokiem na Syberię do imperium zła.
Marią wstrząsnęły dreszcze - tylko nie to, powiedziała.
- Jestem objęty amnestią, ale w zamian za wolność zapłaciłem wysoką cenę - przyznałem się do... niepopełnionych czynów - walczyłem nie pod tym sztandarem.
Mikołaj nie zmrużył tej nocy oka. Przez niedomknięte drzwi pokoju słyszał rozmowę swoich rodziców.
Była wczesna wiosna - pierwsze dni maja 1954 roku. Najstarszy syn Olka na zawsze zapamiętał ten dzień. Z odrętwienia wyrwał go głos kukułki, a za otwartym oknem radośnie swym jazgotem czciła wiosnę ptasia rodzina wróbli.
Zapach rodzącego się życia miał swój czas. Niepewne czasy i głód na przednówku nie rodziły nadziei lepszego jutra dla wiejskiej biedoty, ustroju importowanego z sąsiedniego imperium władzy ludowej.
Gdzieś obok w strukturach bezpieczeństwa państwa żyli sobie bezpiecznie ludzie, którzy wykonywali wyroki sądu kapturowego, powojennej bezpieki. Mimo szeptanej prawdy, naocznych świadków wielu politycznych morderstw w piwnicach jednostek MO., w których to działali krwawi UB-owcy, ludzie ci nigdy nie zostali ukarani wyrokami prawa. Przeszkodą w większości był strach przed zemstą, tej niekontrolowanej przez społeczeństwo mafii, wspieranej przez lokalnych polityków, której pępowina nie została przecięta do obecnych czasów. Mówią o tym wypływające od czasu do czasu polityczne morderstwa, donoszone przez niezależną prasę i telewizję.
Wieś Mikołaja, Krute przycupnęła wśród łagodnych pagórków i lasów pomiędzy Bielskiem-Podlaskim, a Hajnówką kilkudziesięcioma domami wyposażonymi w budynki inwentarskie. Od zawsze uzbrojona w biedę -straszyła ubóstwem. Piaszczyste pola nie przynosiły dochodów zdolnych do wyżywienia, nieraz licznych"gąb" niektórych rodzin, które dorabiały w Hajnówce, czy też Bielsku - Podlaskim. Wielu mężczyzn zajmowało się też kłusownictwem, żywiąc swoje rodziny upolowanym mięsem.
- Przecież niedaleko jest Puszcza Białowieska, ona ukryje każdą tajemnicę - rozmyślał Mikołaj.
Chciał znać prawdę, prawdę o swoim ojcu.
Uczył się zaocznie i ciężko pracował na niewielkim, pięciohektarowym gospodarstwie, pomagając matce i młodszemu rodzeństwu w codziennym zmaganiu z trudną sytuacją rodziny bez ojca.
Mijały długie lata, mozolna praca nad dziećmi przynosiła wymierne efekty. Maria realizowała swój cel - wykształcić dzieci.
- Mamo zdałem maturę! - już od progu krzyczał podekscytowany Mikołaj.
- Och, jaka jestem szczęśliwa - Maria tuliła syna, a łzy dwoma strumieniami rzek płynęły po jej wymizerowanych policzkach, mocząc bluzkę na piersiach.
- Nie płacz , mamo.
- To ze szczęścia.
- Byłem najlepszy w klasie - pochwalił się Mikołaj.
- Jako laureat paru nagród w konkursach prawniczych na poziomie szkół średnich, mogę wybrać studia na każdej uczelni w kraju bez egzaminu.
- A co z konkursem międzynarodowym?
- Komuchy nie dopuszczą, preminentami są ich dzieci i długa kolejka ich krewnych.
- Tak - skwitowała matka.
- Jesteśmy wrogami systemu, powiedział cicho syn.
- Tato do chwili obecnej nie został zrehabilitowany, mimo amnestii.
Mikołaj wybrał Uniwersytet Jagielloński, gdzie studiował prawo kryminalne. Studia skończył mając dwadzieścia trzy lata, jako jeden z najmłodszych absolwentów.
- Co dalej Mikołaju? - zadawał sobie pytania, spacerując ulicami Krakowa.
- Nie zapominaj gdzieś zrodzon - usłyszał wewnętrzny głos.
- Tak, tak pamiętam.
Władysław Turczuk