Zmienna pogoda mgłą kryje ranek,
moc swoją traci cicha, nocna zdrada
z hoteli chyłkiem zmyka kochanek
na łono rodziny się skrada.
"Poranny ptaszek"co się pracy nie boi,
powoli manhattańskie zasiewa chodniki
od psiarczyków z psami , aż się roi
- obudzone miasto wydaje okrzyki.
Drzwi do "szapy" zdobi jeszcze kłódka
- bezdomny ze schodów zbiera "manele",
nocka dla niektórych była bardzo krótka,
oddechy rodaków, mówią bardzo wiele!
Już pierwsze pomówienia pąki puszczają,
osobisty kapitalizm świetnie się miewa,
skutki chandry w przekleństwach czają
- podstępem ukrytym wkoło rozbrzmiewa.
Łowami sensacji, dzień się zaczyna
- pozory i zdrada na każdym kroku,
wskazanie palcem - to twoja wina!!!
- fałszywy "przyjaciel" pomaga z boku.
I tak codziennie, aż do znudzenia
- wszechwładna logika obelżywa,
donosiciela chroni, a nagradza lenia,
lawiną chamstwa i brudu spływa.
Władysław Turczuk