Nawet nie wstało jeszcze słońce
gdy wchłonęła mnie siła płodności ziemi
- słyszę, jak rozmawiają kwiaty i drzewa,
spuszczam parę ze swego ego.
Poranny czas postrzegania świata
zasłużone szturmuje zapomnienie,
- wody jeziora w mgle utopione
płyną ku mnie na wezwanie słońca.
Czy świat idealny znaczy szczęśliwy?
Za dużo w nim Draculi mało Disneya;
- piękny poranek maluje marzenia,
nadętego kabotyna zdobi uśmiechem.
Sentymentalna mowa trawa
pierwotne uczucia w mym sercu budzi,
oszpecone nieudolnością malarza
naprawia partackie wspomnienia.
Zielona czarownica z dna jeziora
zaspanymi ślepiami łypie
- nie dla niej jest ten pokraka,
którego wabi przystań cicha.
Zazdrosna o piękny poranek
wiatrem rosę osusza,
a ja jak Robinson Crusoe
uczę się żyć na swej wyspie Gilligana.
Władysław Turczuk