Oj boli, boli
Oj boli, boli z noska mi leci. Mama mówi, że to świąt częste przypadki. Czapi i Tofik, dwa małe pieski, na krok mnie nie odstępują. Biegam zasmarkana, a one wiernie za mną truchcikiem. W nocy śpię na szerokim łożu, po bokach mama i tata. W moich nogach spokojny Czapi waruje, a u wezgłowia Tofik głośno chrapie. Kiedy budzę się rano, wszyscy chcą sie ze mną bawić, a mnie wszystko boli. Całymi dniami chodzę i powtarzam; oj boli, boli. Przed Nowym Rokiem rodzice załadowali mnie do samochodu i zawieźli do Pana Doktora, który ostukał, opukał, zajrzał do gardła i zaczął pogawędkę.
Wyciągnął ręce chcąc unieść i posadzić na wysokim krześle, aby móc dokładniej obstukiwać moje ciało.
- Nie dotykaj! - powiedziałam groźnie.
- Tatuś posadź mnie na tym krześle - zwróciłam się do taty.
Obecni w gabinecie zaczeli śmiać się głośno - nie tolerowałam obcych. W końcu po wesołych negocjacjach, pozwoliłam posadzić się na tym wysokim, nieszczęsnym krześle. Lekarz wziął słuchawki i zaczął badania -zadając pytania, czy boli?
- Oj boli, boli - odpowiadałam niezmiennie.
Patrząc na zmartwione miny rodziców, cieszyłam się w duchu - wiedziałam, że mnie kochają.
- Oj boli, boli...
W końcu skończył się ten cyrk z doktorem, który powiedział, że mam silne przeziębienie i gorączkę.
- Wreszcie w domu wśród moich ulubionych zabawek! - odetchnąłam z ulgą.
Moją ukochaną zabawką, był zaczarowany konik na biegunach. Dostałam go od Świętego Mikołaja. Patrzył teraz swoimi błyszczącymi oczami, w których odbijały się kolorowe gwiazdki wiszące na choince.
- Ania zostaw konika, on zmęczony, niech odpocznie - powiedziała tajemniczo mama.
Po kąpieli rodzice nasmarowali moją skórę jakimś mazidłem, dając do wypicia gorzkie ziółka - fu!
Popatrzyłam na swego czarno białego, łaciatego konika na biegunach i ukochanej armii zabawek - wysłuchałam serenady Tofika i Czapiego, którzy odstawili psi koncert; Tofik głośno szczekał, a Czapi jak zwykle wył jak wilk. Czułam się kochana.
- Muszę szybko wyzdrowieć, aby nie martwić moich przyjaciół - postanowiłam.
Rozgrzane maścią i tajemniczym napojem ciało płonęło, chciało mi się spać...
Wypełniony zabawkami pokój rozpłynął się w nieskończoność.
- Ostania moja myśl - świat mnie zostawia.
Firanka w oknie lekko zadrżała, przez którą przebił się promień w kolorze wielokolorowej tęczy. Stojący przy łóżku łaciaty konik zarżał, stał się większy. Niewidzialne ręce uniosły mnie i posadziły na grzbiet konika. Łaciatek grzebnął kopytem, aż posypały się iskry i tęczowym mostem pocwałował w Nowy Rok, galopując wysoko nad kolorową ziemią. Po drodze mijaliśmy miliony gwiazd, wśród których kręciły się zabawki. One żyły! Tu niedźwiadek pozdrawia, tam potężna niedźwiedzica patrzy. Wóz mały i duży - one były u babci - też pozdrawiają!
- Wszystkie zabawki, żadnej nie zabrakło - byłam szczęśliwa, jak nigdy.
Konik sypiąc iskrami spod kopyt, zaczął hamować. Tęczowy most opadał łukiem coraz niżej i niżej, hen daleko łącząc się z ziemią.
- To twoja druga ojczyzna Aniu - usłyszałam znajomy głos Waltera.
- A, co wyjmuje z worka ten biały pan z brodą i wkoło rozsiewa - to jakieś białe gwiazdki? - spytałam niepewnie niewidzialnego głosu.
Długo czekałam na odpowiedź, jakby Walter jej nie znał.
- To Dziadek Mróz sieje zimę - usłyszałam szept.
- Ale tutaj śniegu - krzyknęłam rozradowana.
W najbliższych domach, pokrytych czapami śniegu, stały wystrojone choinki. Słychać było śpiewy. Pomalowane na biało okna nie pozwalały dostrzec szczegółów wewnątrz domów.
- To dziadek mróz maluje okna, podpatruje co dzieje się w środku - wyprzedzając pytanie powiedział Walter.
Raptem w jednym z domów otworzyły się drzwi i wraz z kłębami pary wyszła na zewnatrz trójka chłopców, trzymajac na długim kiju kręcącą się kolorową gwiazdę.
Zaklaskałam, chcąc dołączyć do rozśpiewanej grupy.
- Nie usłyszą ciebie Aniu, cofnąłem czas wspomnieniami - odgadując moje myśli powiedział Walter.
Konik Łaciatek poruszył się niespokojnie, jeden z chłopców zatrzymał się na chwilkę jakby coś zobaczył, w rozświetlonej gwiazdami nocy.
- To byłem ja - usłyszałam szept Waltera. To twoja druga ojczyzna, do której będziesz wracać Aniu we wspomnieniach noworocznych twojej mamy.
Niewidzialna ręka szybko posadziła mnie na Konika Łaciatka, który pocwałował powrotną drogą sypiąc iskrami spod kopyt. Mijaliśmy rozświetlone miasta i wioski witające Nowy Rok. Właśnie cwałujemy nad Nowym Jorkiem, który wita nas milionami świateł i zimnych ogni. Zabrakło tylko gwiazd...chyba się obraziły - pomyślałam.
Rano obudziłam się pierwsza i głośno zaczęłam opowiadać nocną przygodę. Nikt nie rozumiał, bo jeszcze nie znam wszystkich słów. Może Walter, bo uśmiechał się tajemniczo. Po chorobie nie pozostało śladu. Wszystko zaczyna się od nowa..
Władysław Turczuk