Swego przyjaciela Czubka spotkałem po dwóch przeszło latach przed Passoverem*. Wystrojony jak japońska** panna młoda robił zakupy w polskim spożywczym sklepie na Church Avenue. Jego garniturkiem był policyjny mundur bez żadnych dystynkcji i odznaczeń, ale ozdobiony jakimiś świecidełkami - jak choinka. Opięty szerokim pasem na którym przytwierdzona była kabura, a z niej groźnie sterczał pistolet, gotowy w każdej chwili do akcji - prezentował się, nawet nieźle z tą armatą. Z tyłu wisiała para kajdanek, wesoło baraszkująca na jego chudym tyłku. Zapamiętałem jeszcze smutny granatowy kolor munduru, kojarzący się z sanacyjnym ubiorem naszych sił porządkowych.
- Granotowy! - cześć - pozdrowiłem przyjaciela.
Stojąca obok ważniaka Czubka, malutka Azjatka w identycznym stroju, skasowała mnie bezlitosnym wzrokiem - pewnie partnerka, kalkulowałem z kamienną twarzą.
- Wyprowadź jego ze sklepu, to groźny przestępca! - rozkazał dziewczynie Czubek.
- Założyć kajdanki?
- Nie ucieknie ja go znam i wiem gdzie mieszka - ktusząc się śmiechem, odparł Czubek.
Malutka Azjatka potraktowała swoje zadanie z całą powagą. Dla pewności, przypięła kajdankami moją prawą ręką do żaluzji sąsiedniego sklepu, a sama pomaszerowała robić zakupy w polskim sklepie.
- Gdzie go zostawiłaś?
- Jak to gdzie? - przykułam kajdankami do budynku - odparła poważnie policyjantka.
- No to mam przechlapane - mruknął Czubek - ale nie szkodzi skończymy zakupy to go wyzwolimy z twojej niewoli.
Tę rozmowę między parą policjantów powtórzyły mi dwie sprzedawczynie nieco później, śmiejąc się do rozpuku - znały moje specyficzne poczucie humoru.
Tymczasem władza zakończyła zakup kanapek olbrzymów i jakby nigdy nic skierowała swe kroki do policyjnego radiowozu. A ja stałem jak wsiowy przygłup w towarzystwie licznych, kolorowych gapiów.
Moje poczucie humoru zostało poddane publicznej weryfikacji.
- Czekaj, ty Czubku, zrobię zaraz cyrk - zdecydowałem.
Prawą ręke miałem przypiętą kajdankami. Nie namyślając się długo, chwyciłem wolna ręką za kraty, ze wszystkich sił szarpiąc żeluzją. Luźna krata zaczeła przeraźliwie dzwonić o górna część blaszanej zasuwy. Właściele małych okolicznych sklepików i biur zaczeli wychodzić na zewnątrz, nie wiedząc co się dzieje. Bardziej energiczni nie widząc, że jestem przypięty kajdankami, podchodziło do dwójki policyjantów pokazując na mnie palcem jak na świra.
Widząc, że Czubek nieśpiesznie zbliża się do mnie. Wyjąłem telefon wolną ręką i zacząłem wykręcać numer.
- Gdzie dzwonisz? - spytał rozradowany Czubek.
- Dzwonię po pomoc do straży pożarnej. Nie, do twoich kolesiów, nie będziesz miał radochy.
- Nie będę tu stał jak ćwok, robiąc z siebie pośmiewisko, przyjadą i wyzwolą mnie z twojej i tej Azjatki niewoli - dodałem.
- Zobacz, ilu mam świadków - wszyscy są moimi przyjaciólmi!
- Akurat - mruknął, nie zbity z tropu Czubek.
Następnie odpiął mi kajdanki i zaprosił do policyjnego samochodu, gdzie czekała na nas Azjatka z groźną, nabormuszoną miną.
Oddał niedopite piwo, które sączyłem w sklepie.
- Tutaj możesz wypić, ale nie w miejscu publicznym. Mógłbym, cię zamknąć na dwadzieścia cztery godziny, w tym czasie miałbyś proces sądowy i wyrok około pięćdziesięciu dolarów kary.
- Chcesz, to możemy skoczyć do restauracji, tylko ja na służbie nie piję - postawię - dodał.
- Przestań Roman, przecież mnie znasz....a to fatalne piwo to przypadek? - spytałem.
- Takie mamy przepisy w Nowym Jorku, musimy aresztować też piwoszy przypadkowych. Prawo traktuje wszystkich jednakowo.
* passover - żydowskie wielodniowe święta w okresie wiosennym.
**japońska panna młoda - w oczach autora, drużki i panna młoda są opięte welonami jak służba mundurowa.
Władysław Turczuk.