Ja wiosna, flirtuję wiecznie z mrozem
pod zimowym jego pałacem ległam obozem,
to lodem i śniegiem pokryte wsie i miasta,
w których się terror zimy rozrasta.
Wszystko co żyje witało mnie z radością,
mróz zelżał - obdarzył swoją miłością!
Zdradzona zima zapłakała z tęsknoty
nie wsmak jej były do wiosny zaloty.
Ja wiosna, stroję już świat kwiatami
przynoszę radości,plączę je czarami,
buduję na ziemi sprawdzone wartości
od siebie zaczynam wielkie miłości.
Ja wiosna, samotnie przed siebie kroczę
w rzekach i morzach swoje ciało moczę,
dlatego dopada mnie przyrody kichanie,
tak zaczynam kwiatów wielkie sianie.
Ja wiosna, użyłam swojej siły oręża,
dość samotności! - chcę mróz za męża,
- to on pierwszy poprosił mnie o rękę,
zakończyć chciał długą moją udrękę.
Mróz kochał wiosnę - mroził troskliwie,
a ona zziębnięta kichała straszliwie
- kichaniem zieleniła pola, lasy, łąki
zaczęły rozkwitać pierwsze drzew pąki.
Ja wiosna - będzie wielkie weselisko,
a moje szczęście już jest tak blisko...
- zjechało się na nie, prawie pół świata,
bo byłam przecież bardzo bogata.
Mróz od uczucia, chudnie okropnie,
a szata na nim coraz bardziej moknie,
aż z miłości do mnie pęka mu serce,
skacze do rzeki i topi się w męce.
A zima za nim z wodami spływa
wiosna tę wojnę zawsze wygrywa,
mróz podąża już w inne strony,
nigdy nie szuka drugiej sobie żony.
Władysław Turczuk