W odległej głuszy skrawek pola,
dom gajowego na skraju
strzec lasu to jego rola,
polować on miał w zwyczaju.
Z sobą zabierał młodego syna,
ucząc tropić go złodziei
okrutny los pokierował mu czyny
zabrał światło nadziei.
Często nad ranem, gdy świta,
pustoszył dzik pole
gajowy nie wie kiedy zawita,
spał i czekał w stodole.
Nocna cisza,magia pełni księżyca
plącze myśli człowika,
pomaga mu domowa śliwowica,
a gajowy cierpliwie czeka...
Nic nie mąci błogiej, nocnej ciszy
w stodole czujny myśliwy,
w słomie słychać szelest myszy,
a gdzieś tam dzik chciwy.
Księżyc przykryła czarna chmura,
topiąc las w ciemności
władzę przejęła podstępna natura
- gajowy klął w złości.
W stronę stodoły coś się skradało,
to alarm alkoholowej jaźni!
Za strzelbę chwycić i srzelić kazało,
to plon pijanej wyobraźni.
Ojciec zastrzelił jedynego syna
- czy rozpacz tu pomoże?
Obciąża Boga, że to Jego wina!
Tylko śmierć go zmorze.
Turczuk