Kiedy ocean wita się z niebem,
łagodne fale jak łany żyta
kołyszą żagle wierzchowców wodnych
w rytm lekkiej bryzy podmuchów zgodnych.
Daleko zagrzmiało na nieboskłonie,
kurtyna nieba w pierwszej odsłonie
batem błyskawic popędza chmury,
za nic ma ziemskie prawa natury.
Mała zatoczka kwitnie żaglami,
przybrzeżne plaże między palmami
kryją uciechy rajskich ogrodów
do niepokoju nie dając powodów.
Swój wodny taniec przerwały delfiny
odpłynęły w nieznane morskie głębiny,
a dzikie ptactwo krzykiem rozpaczy
podniebnym strachem wyspę swą znaczy.
Bo wszystko ma swoją przetrwania mowę
do księgi przyrody nie każdy ma głowę,
zna tylko ją jeden człowiek na wyspie
-delfiny pomogą-rzekł po namyśle.
Wiekowy starzec uczył swego wnuka
-poznać przyrodę, to wielka sztuka,
leczył chore ptaki, dodawał otuchy
-znał mowę zwierząt chodziły słuchy!
......................................
Dziś z wnukiem popłynął małą łódeczką
wśród łąk, przełęczy górską rzeczką,
tam gdzie wody oceanu witają czule
przybyszów zrodzonych przez naturę.
Tam gdzie słodką wodę ocean pije
para delfinów beztrosko żyje,
zielona czarownica wraz z topielcem
swymi popisami widzów zachwyca.
Uszy chłopca kaleczy piskiem ich mowa,
od przekazu delfinów boli go głowa....
-zbliża się do wyspy huraganu oko!
Krzyczy też zwiad ptasi, krążąc wysoko.
Władysław Turczuk.