Miasto oddychało porankiem chłodnym
słońce wszystko pieściło
bryza pomagała podmuchem łagodnym,
pięknie na świecie było.
Lecz ssak człowiek uparcie wkraczał
w piękną muzykę przyrody,
bezwzględnie obecność swą zaznaczał
chcąc zaznać w życiu przygody.
Wielkość swą mierzył techniki rykiem,
przechytrzyć chciał rządy wszechświata,
który ostrzegał rozpaczliwym krzykiem
cierpliwie prostując kręte ścieżki świata.
Miasto jęczy pod rządami hałasu
bezmyślności i głupoty,
upłynie dużo ziemskiego czasu
nim doceni przyrody cnoty.
Ptaki chyłkiem umykają,
zostają odporne gatunki
one dość tortur już mają
zmieniają na lepsze warunki.
Panoszą się ptaki stalowe
- hałas rządzi wszechwładnie
pomagają im techniki nowe
wystrojone w reklamę ładnie.
Piękny poranek przez Boga dany
półsnem ciszy jeszcze spowity,
noc zaleczyła dnia hałasu rany,
ale już nowy został odkryty.
To już koniec, ranek się skończył
władzę przejął hałas wszechwładny,
samozagładę człowiek już włączył
- przenika wszędzie, jest dokładny.
Puste ulice, pustka ozonowa
wiatr już nie wieje z nad morza,
przyszłość miasta nie jest różowa
opuściły ręce przestworza.
Turczuk