Samotnie w procesji żałobników w smutku idę przed siebie.
Żywotność mnie opuszcza wraz z niespełnionym krokiem marzeń,
jak Samsona siła z każdym obciętym puklem włosów
- poprzez cierpienie pragnę zmusić Boga do wyrzutów sumienia.
Ciągnę przez życie wyrocznie, które sam sobie buduję.
Chciałbym, aby czas zapomnieniem je umorzył,
one nigdy nie uczyniły nikogo lepszym
- została tylko miłość, która poruszy ziemię i niebo...
Prawdy rozstania zawisły dawno temu niewypowiedziane.
Nauczyciel pokory - coś, co istnieje naprawdę w prawdziwym życiu
okłamuje iluzją moje zmysły i zadaje trudne pytanie.
Czy jesteś we mnie Boże? Czy sam błądzę we wszechświecie.
Wierzę, że miłość zaufa, rozgrzeszy zwątpienia - serce zabije mi mocniej!
Wtedy od nowa życie się zacznie, zakwitną marzenia w kwiatach.
Buduję swoje niebo, a zimne gwiazdy nie będą obojętne,
bo ranek minął i zmierza już w moim kierunku...
Władysław Turczuk