Głos był tak podobny do dowódcy, że sześcioosobowy oddziełek rozbiegł się w poszukiwaniu zbiega. Ptak darł się głośno: Łapać zbiega! Łapać zbiega!- Stać durnie!
Dowódca wyciągnął miecz z pięknie ozdobionej szlachetnymi kamieniami pochwy, odwracając się od Piątego, zdzielił jego płaską stroną najbliższego żołnierza, który osunął się nieprzytomny na zakurzoną drogę. Spuszczając z oczu więźnia, popełnił karygodny błąd. Zaprowadzając porządek wśród nieopisanego rozgardiaszu,dał szansę ucieczki więźniowi, który znikł wraz z gadającym ptakiem. Mimo dokładnych poszukiwań w okolicy, Piąty przepadł jak kamień w wodę.
Na głównym, handlowym placu ogomnego zamczyska, stary obdarty żebrak podpierając się sękatym kijem z trudem przedzierał się przez rozkrzyczaną ciżbę ludzką. Szukał wolnego miejsca, dogodnego do żebraczego procederu. W tłumie uzbrojeni szpiedzy hrabiego Rentgera w asyście żołnierzy sprawdzali podejrzane osoby. Wreszcie żebrak wypatrzył dogodne miejsce przy dużej gospodzie położonej nieco na uboczu głównego placu. Omiótł bystrym wzrokiem okolicę. Zajrzał do środka gospody, jakby kogoś szukał. W końcu zauważył swój obiekt zainteresowania w grupie bogatych kupców, którzy zbliżali się niespiesznie do gospody. Byli najwidoczniej bardzo głodni. Po zakurzonych strojach, widać było, że przybyli z daleka. Ale starzec nie zatrzymał spojrzenia na grupie kupców, ale na wysokiego parobku, który niósł jakieś paczki, owinięte grubym,szarym materiałem, podążając krok w krok za swoimi panami. Grupa minęła żebraka wchodząc do środka gospody. Parobek mocował się w drzwiach z ciężkimi pakami, kiedy poczuł, że ktoś wkłada mu w dłoń jakiś mały okrągły przedmiot. Rozejrzał sie wkoło dyskretnie, ale na obojętnych twarzach otaczających go ludzi nic nie wyczytał. Żebrak przepadł, jak kamień w wodę.
Trzech kupców usiadło przy wolnym, biesiadnym stole, natomiast parobek zajął miejsce wśród hałaśliwych sług, biesiadujących nieco na uboczu. Przebrany jak wiadomo za parobka Piąty starał się nie zwracać swoją osobą uwagi gości spożywających posiłek. Jak do tej pory plany władców wszechświata były bezbłędne.
- Tylko, gdzie się podział ten amant do ręki hrabianki Rentgerówny?
Rzucił okiem na malutki przedmiot, który wcisnął mu przed wejściem do gospody żebrak.
- Wiedziałem, że to pierścień!
Piąty przypomniał sobie o szmerach w więziennej celi.
- Mam tajemniczych przyjaciół - pomyślał o wielu sprzyjających okolicznościach, które przewinęły się przed jego oczami.
Wyostrzone zmysły chłopaka ostrzegały go od pewnego czasu o grążącym mu w gospodzie niebezpieczeństwie, które bardzo szybko zlokalizował. Przy długim stole w przeciwległym końcu jadalnej izby siedziało dwóch wyglądających na zamożnych mężczyzn. Jeden z nich miał przeoraną twarz, jakby walczył z niedźwiedziem.
- Piąty uśmiechnął się na myśl o spotkaniu w lesie i zdradzie, tego człowieka. To szpieg hrabiego Rentgera!
Tymczasem do gospody weszli nowi goście.W towarzystwie dwóch zbrojonych pojawił się młodzieniec, na którego czekał Piąty. Mocno podpici kupcy, głośno domagali się więcej wina, jakby zapominając o swoim parobku, który zamówił na ich koszt dzban piwa i duże pieczone baranie udo. Piąty szybko zakończył ucztę szykując się do wyjścia za swoją potrzebą, głośno sygnalizując swój zamiar, jakby był pijany. Na zewnątrz gospody stał niewielki budynek, a w nim wykute w nierównej podłogowej skale dwie dziury, gdzie załatwiali potrzeby fizjologiczne goście. Budynek przylegał do niewysokich skał, których tajemnicę wcześniej odkrył Piąty. Była w tych skałach zamaskowana kryjówka, gdzie właściciel gospody okradał swoich bogatych, pijanych klijentów z kosztowności. Chłopak ukrył się w załomie przyległej do budynku skały. Czekał - wiedząc, że cierpliwość jego zostanie w końcu nagrodzona. Po dość długiej chwili oczekiwania w drzwiach gospody pojawił się wreszcie młodzieniec, ale tylko z jednym zbrojnym, kierując swe kroki do wiadomego miejsca. Obaj zatrzymali się przy otworach, wyjmując swoje dowody męskości. Po załatwieniu pierwszej potrzeby, czyli pozbyciu się nadmiaru wypitego piwa, młodzieniec spuścił spodnie, wysyłając zbrojnego do gospody.
- Za chwilę wrócę - przecież nie będziesz tutaj sterczał! - idź, rozkazał!
Kiedy zbrojny wyszedł, Piąty zaszedł od tyłu ofiarę chwytając go za głowę i przykładając palec do znanego za uchem energetycznego miejsca. Napadnięty padł jak rażony piorunem z wytrzeszonymi ze strachu oczyma, jakby zobaczył przybyłego z czeluści ziemi władcę piekieł.
Władysław Turczuk